Sezon grillowy to nie czas na kompromisy – kiełbasa ma skwierczeć, karkówka ma się rumienić, a warzywa mają nie spadać przez kratkę jakby uciekały z więzienia smaków.
I tutaj na scenę wkraczają tacki do grilla. Małe, niepozorne, a jednak potrafią ocalić nie tylko kolację, ale i ruszt. Tylko… z czego powinny być wykonane, żeby nie było wtopy?
Dlaczego w ogóle używać tacek?
Po pierwsze: czystość. Tacka do grilla to taka sprytna bariera ochronna między jedzeniem a sadzą, tłuszczem, oraz resztkami spalonego czegokolwiek, co poprzedni grillowicz postanowił zostawić dla potomnych. Dzięki niej nie musisz potem szorować rusztu jak Syzyf walczący ze stalą nierdzewną. Po drugie: kontrola nad tłuszczem. Grillowanie bez tacki często kończy się tym, że tłuszcz kapie na węgiel, a Ty dostajesz darmowy pokaz fajerwerków i smak „spalonego ogniska” zamiast aromatycznego mięsa. Tacka zatrzymuje ten tłuszcz na miejscu, dzięki czemu jedzenie wychodzi smaczniejsze, a grill nie zmienia się w miotacz ognia. Po trzecie: wygoda. Wrzucasz wszystko na tackę, obracasz jak mistrz kuchni i nie musisz się martwić, że cukinia zrobi skok życia przez szczeliny w ruszcie. A potem – hop! – całość z tacki na talerz i gotowe. Żadnych dodatkowych manewrów.
Z jakich materiałów można znaleźć tacki?
Rynek tacek grillowych jest zaskakująco bogaty. Można znaleźć tacki stalowe, szklane, ceramiczne, a nawet silikonowe (tak, serio). Każdy materiał ma swoje „za” i „przeciw”, ale zanim rzucisz się w wir zakupów, dobrze wiedzieć, co z czym się je – dosłownie i w przenośni. Stal nierdzewna brzmi poważnie i wygląda jakby mogła przetrwać apokalipsę. Jest wytrzymała, można jej używać wielokrotnie i daje uczucie solidności. Ale uwaga: jej cena może sprawić, że przypomnisz sobie, ile kosztowała Twoja ostatnia wizyta w restauracji. Do tego stal potrafi przypalić jedzenie, jeśli nie użyjesz oleju lub nie pilnujesz temperatury. Są też tacki ceramiczne i szklane – piękne, eleganckie, idealne na garden party z prosecco i różą w zębach. Problem w tym, że po jednym zderzeniu z twardą rzeczywistością (czytaj: kamieniem lub podłogą) mogą się rozbić, a Ty zostajesz z grillem i płaczem.
Dlaczego aluminium to król grilla?
Jeśli mielibyśmy przyznać złoty medal w kategorii „Tacki idealne”, to aluminium wchodzi na podium jak Usain Bolt po espresso. Przede wszystkim: lekkość. Tacki aluminiowe do grilla są tak lekkie, że możesz nimi machać jak wachlarzem, gdy kiełbasy zaczynają cię grillowo podgrzewać. Po drugie – uniwersalność. Aluminium rozprowadza ciepło równomiernie, dzięki czemu Twoje jedzenie nie przypomina mapy cieplnej, gdzie jeden koniec jest zimny, a drugi spalony jak toast w mikrofali. Grillujesz mięso, warzywa, ryby? Aluminium mówi: „Dawaj wszystko, ogarniam.” I wreszcie: jednorazowość (lub opcjonalna wielorazowość, jeśli jesteś eko-zawzięty). Nie musisz szorować ani męczyć się z czyszczeniem – po wszystkim wyrzucasz tackę do odpowiedniego kosza i cieszysz się wolnym czasem, zamiast gąbką walczyć o swoje życie przy zlewie.
Na co zwracać uwagę przy wyborze tacki?
Przede wszystkim – grubość. Im cieńsza tacka, tym większe ryzyko, że przy obracaniu karkówki zrobisz niezamierzony origami z aluminium. Wybieraj takie, które nie wyginają się pod byle kiełbasą. To nie gimnastyka artystyczna.
Rozmiar ma znaczenie – dopasuj tackę do tego, co zamierzasz grillować. Jeśli masz ambicje wrzucić cały filet z łososia albo warstwową lasagne z grilla (tak, to też się da), potrzebujesz odpowiedniego pola manewru. Za mała tacka może sprawić, że połowa potrawy skończy poza nią – a tego nikt nie chce.
No i na koniec: czy tacka ma otwory? Jeśli tak, to świetnie – pozwalają tłuszczowi ściekać, jedzeniu się przyrumieniać, a Tobie poczuć, że grillujesz jak zawodowiec. Jeśli nie – też nie tragedia, idealne do warzyw czy ryb, które lubią trochę pary i mniej kontaktu z ogniem.